Padało jak s cebra, jednak nie miałem zamiaru opuszczać. Musiałem pogadać z Laurą. Musiałem. Wiedziałem że dopóki Laura nie powie mi żegnaj nie odpuszczę. Ona też to wiedziała. Po 7 dniach otworzyła mi drzwi.
-Cześć * powiedziała sztucznie, przez łzy
-Cześć * powiedziałem * Lau, proszę pozwól mi wyjaśnić * zacząłem ale ona pokazała mi coś w tel.
-Gratuluje tatusiu. Chyba nic nie muszę Ci tłumaczyć. Bardzo dobrze sobie poradziłeś * powiedziała patrząc na mnie. Na ekranie jej tel zobaczyłem zdjęcie USG i podpis ,,Jestem w ciąży, chyba nie zabierzesz mi ojca dziecka?’’
-Zabawne Ross, my nigdy nie będziemy mogli być razem. A kiedy się staramy zawsze coś tracimy, zauważyłeś, z pierwszym razem straciłam dziewictwo. Za drugim zaufanie, za trzecim miłość, a teraz samą siebie * powiedziała zabierając mi tel spod oczu.
-jestem do bani, jestem cholernym dupkiem który rani. Nie proszę Cię o wybaczenie, bo wiem że spierdoliłem sprawę, proszę Cię tylko o to byś raz na zawsze o mnie zapomniała.
-nie potrafię Ross, raniłeś mnie, zraniłeś mnie prosto w serce, to boli bardziej niż Twój taniec i pocałunek z nią wtedy na Sali.
-Wiem
-Nie wierze jednak w to że dostałam ten pierścionek * powiedziała wyciągając moją dłoń, na chwile nasze ręce się połączyły. By po chwili w mojej ręce pojawił się pierścionek.
-Bo miałeś go dać tej jednej jedynej, a ja nią nigdy nie byłam
-Byłaś i jesteś, zawsze ze względu na wszystko będziesz tą jedną jedyną. Proszę Cię zatrzymaj go.
-Nie, nie chce mieć z Tobą nic wspólnego. Nigdy nie wybaczę Ci tego. Straciłam wszystko.
-A ja straciłem sens życia * powiedziałem patrząc na nią. Ująłem jej policzek w swoich dłoniach, na początku się bała i to cholernie ale po chwili pozwoliła mi na to. Obojgu nam pojawiły się łzy w oczach. Złapałem ją a pod brudek by na mnie spojrzała.
-Mimo tego że nie jest nam pisane być razem, zawsze będę Cię kochać Laura, Mario Marano. * powiedziałem po czym puściłem ją a sam wytarłem łzę z oka.Pocałowała mnie w policzek po czym po prostu odeszłem, wiedziałem że to jedyna opcja tego co mogę teraz zrobić. Spierdoliłem tym razem na maksa. A za moment będę ojcem, muszę zachować się odpowiednio. Weszłem do domu. Rodzice jak i reszta domowników szykowała się na wesele.
-Ross garnitur wisi w Twoim pokoju * odparła moja mama. Gdyby nie jej słowa pewnie olał bym cała sytuacje ale wróciłem się po czym przytuliłem do mamy.
-przepraszam zjebałem sprawę * Nie wiedziałem że Rydel nas podsłuchuje.
-Co się stało* Odparła moja mam oddalając się odemnie
-Ten pierścionek, nie powinnaś mi go dawać, to ja jestem tym najbardziej po pieprzonym facetem w tym domu. Chyba nawet Rocky jest mądrzejszy.
-Co się stało?, dlaczego Laura oddała Ci pierścionek
-Powinnaś dać ten pierścionek Rickowi, tak on jest bardziej odpowiedzialny * mówiłem bardziej do siebie niż do niej
-Ross!, co jest!! * spojrzałem na mamę
-spieprzyłem to, rozumiesz mamo?. Spieprzyłem sprawę z Laurą. Była tą jedną jedyną. Tak jak mi powiedziałaś że będę to wiedział, będę wiedział komu powinienem dać ten pierścionek…. W czasie kawalerskiego spiłem się na trupa film mi się urwał kiedy rano się obudziłem leżałem obok Mi. Ale to jeszcze nie najgorsze używałem gumki. I co pękła. Jest w ciąży!. Mamo za 9 miesięcy bd ojcem. Muszę pogodzić się z tym. * Znów mówiłem do siebie * Mimo że nie widzę świata po a Laurą, muszę wsiąść odpowiedzialność za Mie i dziecko. Nie mam wyjścia muszę * odparłem patrząc przed siebie.
-I właśnie dlatego Ross to ty dostałeś ten pierścionek, wierze że znajdziesz rozwiązanie, mimo że będzie bolesne bo pożegnasz się.
-Tak idę się ubrać * powiedziałem nie przytomny. Nie chciałem by do kończyła, doskonale znałem swój błąd. Wykopałem się i wyszyłem w samych bokserkach kiedy do pokoju weszła Rydel.
-Musimy pogadać
-Jak ja prosiłem o rozmowę nie chciałaś mnie znać.
-Siadaj gówniarzu i się tłumacz * powiedziała popychając mnie na łóżku usiadłem a obok mnie ona. * O co chodzi z tym pierścionkiem
-Nie wiesz? * pytałem patrząc w przestrzeń.
-Gdybym wiedziała nie pytałam bym kretynie więc..?
-Jest to pierścionek z pokolenia na pokolenie. Nasza prababcia dostała go od pradziadka. A pra babcia dała dziadkowi. Dziadek. Dał go tacie, a tata naszej mamie. Za każdym razem jest tak samo. Ponoć daje się go osobie która jest najbardziej odpowiedzialna, najbardziej opanowana. Osoba. Mama z tatą wybrali mnie. To dziwne zważywszy co zrobiłem. Jaki jestem i jaki byłem.
-A ty dałeś go Laurze?
-Ten pierścionek miała dostać wybranka mego serca. Osoba z którą chce spędzić resztę zżyci, bez której nie przeżyje. * Nie wiem kiedy Rydel mnie do siebie przytuliła. Po czym oderwała się odemnie.
-Więc zostaniesz ojcem?
-Ty to słuchałaś całej tej rozmowy..?
-Nie tylko kawałeczek. No dobra całej. * odpowiedziała uśmiechając się delikatnie * Obiecaj mi coś
-Co * spytałem mimo że wiedziałem co powiem.
-Obiecaj mi że nie zbliżysz się nigdy do Laury. Nawet nie wierz w jakim jest stanie.
-Domyślam się mnie rozrywa od środka. * powiedziałem
-Obiecaj
-Obiecuje, chociaż nie muszę, zamierzam trzymać się z daleka od tej dziewczyny. Za dużo razy została zraniona prze zemnie
-Dobrze, zostawię Cię samego * powiedziała. A ja założyłem spodnie.
-Cześć tatuś * odparł Rick wchodząc do pokoju. Założyłem koszulę. * Powinienem Ci przyjebać za Laurę
-Wiem
-Ale dostałeś wystarczającą karę jak na razie. Na zawsze z Mia. Co zamierzasz zrobić?
-Trzymać się z dala od Laury
-Wiesz że nie o to pytam * Rick przemierzył pokój i usiadł na łózko, włożyłem muszkę. Po czym i ja usiadłem.
-możesz również zająć się dzieckiem i ułożyć sobie życie * odparł poprawiając włosy.
-Nie, życie w którym nie istnieje Laura to nie życie. Zamierzam oświadczyć się Mi, ożenić się z nią i wychować to dziecko to prawdziwa kara.
-Nie rań kolejnej dziewczyny
-Uwierz ona bd prze szczęśliwa.
-No tak w końcu zdobędzie Rossa Lynch * powiedział klepiąc mnie w plecy
-Przynajmniej ty żenisz się z miłość
-Tak, mimo że mnie też urwał się film w czasie kawalerskiego z żadną nie poszedłem do pokoju, dobra stary ubieraj się i jedź do młodej spotykamy się w kościele. * odparł mój brat. Tak jeszcze tego mi brakowało że będę w domu Laury wraz z jej rodzicami. Ehm. Ubrałem się szybko i wsiadłem do samochodu młodych robię za kierowcę, za starszego. W kościele nie mogłem się za nic skupić na tym co mówi ksiądz ciągle patrzyłem na moją eks dziewczynę. Tylko to mi zostało, popatrzeć sobie na nią. Nic więcej. Aż w końcu przeniosłem się do tego pięknego świata w którym to ja jestem Panem młodym….
Wyobraźnia Rossa Lyncha
-Zebraliśmy się tutaj by połączyć świętym węzłem małżeńskim Laura Marano i Ross Lych. Podajcie sobie dłonie i powtarzajcie za mną.
-Ja Ross lynch
-Ja Ross Lynch
-Biorę sobie Ciebie
-Laura Marano za żonę
-I ślubuje Ciii
Powrót do teraźniejszość...........
Powiem szczerze że ten rozdział był dla mnie ciężki do napisania, ale tylko dlatego że Laura Marano i Ross Lynch przestali
istnieć :(. Nasza ulubiona para w tym opowiadaniu się rozstała. Ale spokojnie to jeszcze nie koniec.
Cześć :D
Powiem szczerze że ten rozdział był dla mnie ciężki do napisania, ale tylko dlatego że Laura Marano i Ross Lynch przestali
istnieć :(. Nasza ulubiona para w tym opowiadaniu się rozstała. Ale spokojnie to jeszcze nie koniec.
Cześć :D