-Tak bardzo Cię przepraszam * ująłem jej dłoń siadając obok
niej * Wiesz dobrze że nie możesz odejść, nie teraz kiedy zrozumiałem że jesteś
moją miłością. Tak bardzo Cię kocham, nie odchodzi proszę * powiedziałem
nachylając się nad nią i całując jej usta.
Nie wiem czy sobie wyobrażałem przez moją wyobraźnie ale czułem jakby
oddawała mój pocałunek, dlatego szybko się odcunełem.- Laura, OMG!!!! *
krzyknąłem*
-Ja Ci dam Pan * powiedziałem ale tym razem ona mnie pocałowała a ja odzajemniłem pocałunek.
-Boże lau jak ja Cię kocham * odparłem głaszcząc ją po policzku.
-Nawet nie wierz jak się ciesze że się obudziłam
-Co się dzieje!!1 *( krzykneła Vanessa wchodząc do Pokoju *
LAURA!!! * wrzasnęła i rzuciła się na dziewczynę i na mnie
-Ała * powiedziała śmiejąc się
-Nie wiecie nawet jak się cieszę widząc was, śniło mi się że
Ross będzie miał dziecko z Maią. Proszę powiedz że nie będziesz mieć?
-Nie, planuję mieć dzieci tylko z jedną kobietą na świecie i
ona jest w tym pomieszczeniu * powiedziałem znów całując ją w usta
-Ale ty nie urodziłaś dziecka?
-Coś ty zwariowała, a niby kto miał by być ojcem? * powiedziała
patrząc na siostrę
-No jak to Rick
-Laura, nie pogodziłam się z Rickiem od tamtego momentu
-Czekaj czekaj od tamtego momentu? Ross ile spałam
-Cały rok * powiedziałem patrząc na nią i przytulając się
-Więc…. Ross my się nie pogodziliśmy
-nie, jesteś na mnie zła
-Ja też nie, i od tego momentu jesteśmy serio razem gówno mnie
obchodzi prasa, sława itp. Liczysz się tylko ty * powiedziałem patrząc na nią *
myślałaś że mam dziecko z Mają?
-Tak w moim świecie, to znaczy śnie, Vanessa była w ciąży z
Rickiem, A ty byłeś z Mają i nie wiedziałeś do końca co powinieneś zrobić
-To znaczy? * zapytał patrząc na mnie
-Powiedziałeś mi że mnie kochasz, ale to nie ma sensu bo Maja
jest w ciąży i zamierzasz wychować to dziecko
-No to był to jakiś koszmar, nawet jeśli bym z nią sypiał i
miał dziecko zrobił bym wszystko żeby spędzić życie z Toba*Do pomieszczenia weszli jej rodzice Raini i
Calem
-Wiedziałam, wiedziałam że jak Tylko pojawi się Chłopka to ona
się obudzi * powiedział przytulając swe dziecko. Mogliśmy siedzieć u niej milion
lat. Jednak musieliśmy wyjść, bo wiedzieliśmy że dziewczynę musi zbadać lekarz.
Perspektywa Laury
Okazało się że żebra pięknie się zrosły, więc nie było
problemu wypisać mnie ze szpitala. Jednak miałam uważać na kierowców i nie
myśleć o bożym świecie idąc drogą. Wiedziałam że Ross mi nie odpuść.
Spoglądałam na niego i na moich rodziców którym się spodobał. O dziwo ciekawe
co będzie jak przyjedzie za tydzień Rick i reszta lynchów. No i o oczywiście Ell.
Mnie jak i Van czekało bliskie spotkanie z rodzicami chłopaków co mnie teraz
już straszyło. Zamierzałam jednak siedzieć cicho i nic nie mówić, chciałam po
prostu wyjść do domu.
-Ok, Lau jedziemy do domku * powiedziała moja mama przytulając
mnie do siebie
-Zostaniecie z nami na zawsze? * zapytałam nadzieją w głosie
-Nie, wiesz dobrze że byliśmy tu cały rok, musimy wracać do
pracy
-Mamo, a gdybym nie obudziła się i musielibyście mnie odłączyć..?
-Myślisz że Ross albo tata by na to pozwolili? * powiedziała
Van przytulając się do mnie. Po chwili wstałam.
-Gdybym umarła, też byś wyjechała.?> * zapytałam mając
nadzieje że powie nie
-Tak, nie miała bym tutaj swego miejsca
-A co jeśli Van była by serio w ciąży
-Laura! * powiedziała Van pokazując mi na ubrania * ubieraj się
i zbieramy się * spojrzałam na Rossa, który już samym wzorkiem mnie pocieszał.
Poszłam do łazienki, roztrzepałam włosy, ubrałam się, po czym wyszłam. Pierwszą
osobą do której podeszłam był Ross to jego mocno do siebie przytuliłam.
-nie wiesz nawet jak bardzo się cieszę że pamiętam uczucia do
Ciebie.
-nie wiesz nawet jak mnie to odpowiada * odpowiedział całując
mnie w Głowę, i biorąc za rękę. Kiedy wyszliśmy
ze szpitala nie mogłam się nadziwić. Wszędzie pełno fanów.
-Czy ja dobrze wiedze! * Krzykała któraś
-Laura Marano i Ross lynch razem!! * krzyknęła druga, no tak
zapomnieliśmy że trzymamy się za ręce. Spojrzałam na niego próbując się
wydostać z jego dłoni
-Tak, ja i Laura jesteśmy oficjalnie parą * powiedział dając
mi buziaka w usta. Odwzajemniłam pocałunek, wiedząc że będzie krótki. Kiedy się
odsunął zaśmiałam się
-Raura jednak istnieje * powiedziała któraś a reszta zaczęła
się śmiać i bić bravo. Nie sądziłam że
aż tyle osób będzie chciało byśmy byli razem. To wspaniałe naprawdę. Rodzice
wsiedli do taxi i odjechali a my z Rossem zrobiliśmy kilka zdjęć z fanami i
odpowiedzieliśmy na pytania.
-Czy Auslly też będzie razem?
-Aussly* spojrzałam na mojego blondasa by wiedzieć o co
naprawdę chodzi
-Ally i Austin się przyjaźnią, tak jak Trish i Dez * wszyscy spojrzeli
na wymioną parę.
-Tak ale w realu też się spotykają
-Wcale że nie * powiedział brunetka co mnie zdziwiło, przecież
lecieli na siebie jak ja na Rossa.
-my z Dezem jesteśmy przyjaciółmi, ale robimy sobie na złość
bo tak jest zabawnie, Ally i Austin się ubóstwiają, nie widzą świata po za
sobą, jednak daleko im do siebie * powiedziała patrząc na nas. * Jak na razie
musicie nacieszyć się naszą Raurą. * powiedziała uśmiechając się do nas jeszcze
bardziej.
-A co z Varik * powiedziała kolejna fanka, spojrzałam na moją
siostrę, ona nie miała tyle szczęścia Rick dalej się do niej nie odezwał. I
wiedziałam że ciągle próbuje. Jednak coś mu przeszkadzało.
-Jedziemy * powiedziała moja siostra, pierwsza wsiadając do
auta. Przytuliłam ją mocno do siebie a Ross, jak to on usiadł obok mnie by mnie
przytulić chociaż jedną ręką.
-Co jest z Twoim bratem? * zapytałam patrząc na moją siostrę.
-Pamiętasz o co się pokłóciliśmy ?
-Tak o pocałunek z Andrew na scenie, chociaż to on zrobił a
nie ja
-Tak, a potem producent filmu w którym gram z Maią. Powiedział
że fajnie by było gdybyśmy byli razem w realu.
-To beznadziejne * powiedziała Van
-Tak wiem, ale wtedy nie miałem wyboru, po prosiłem rodzeństwo
i Ella. Aby kłamali, kłamali że nie kocham Cię i chce wrócić do Mai. Wszystkie
gazety potem zresztą o tym pisali.
-No tak że jesteście razem
-Więc zadzwoniłem do Ciebie i powiedziałem że nie chce być z
Tobą nie kocham Cię i nie chce spędzić z Tobą reszty życia. Ty już pożegnałaś
się a Van zaczęła nagadywać na mnie jak najgorzej.
-Więc Rick zaczął Cię bronić * powiedziałam
-Tak, i tym samym rozstał się z Van. Nie mógł uwierzyć że tak
się zachowałaś, tłumaczyłem mu że tylko Cię bronił jednak on trzymał swego. A
teraz nie chce słyszeć nawet o Van
-Przecież on jej wybaczył
-Tak, w Twoim śnie, siostrzyczko, ale to nic. Dopadnę go tylko
jak przyjedzie * powiedziała patrząc na mnie.
-Mamy koncert w sobotę tutaj w Maiami. Musi przyjechać *
powiedział patrząc na Van, po czym znów pocałował mnie w głowę.
-Zmartwiona?
-Nie jedziemy do domu, jedziemy na lotnisko
-Oni tak po prostu znów nas Van opuszczają * powiedziałam
rozpatrzona
-Tak wiem, ale znasz ich i tak wytrzymali rok bez wykopalisk
-Cud normalnie że mama zagrała w kilku filmach * powiedziałam
co rozśmieszyłam ich obu
-Cud że ma normalne córki
-No w Miarę * powiedział blondyn za co oberwał delikatnie w
kostkę
-Ała * powiedziała i zaczął mnie gilgotać * Czy po tym
wszystkim pójdziesz ze mną na normalną randkę ? * zapytał patrząc w moje oczy.
Nie mogłam zapatrzyłam się w jego mleczne oczy
-Jejku, wy rozbieracie się wzrokiem no nie mogę to nie smaczne
* powiedziała moja siostra ale ja miałam to gdzieś znów przytuliłam mojego
chłopca.
-Kocham Cię * powiedziałam pochłaniając jego zapach.
-Ja też Cię kocham * powiedział znów całując mnie w głowę.
Kiedy dojechaliśmy na lotnisku usiedliśmy w poczekalni i czekaliśmy na
rodziców, tak bardzo nie chciałam się z nimi żegnać, kto wiem kiedy znów się
zobaczymy?. Jednak rodzice to urodzeni zdobywcy kamieni, że tak powiem, i
chociaż serce krwawiło że następnym razem zobaczę ich za długo później…… To
bolało więc mimo że to mój blondyn przytulał i mnie i Van był kochany naprawdę
bardzo kochany. Teraz rozumiem dlaczego tak bardzo zakochałam się w Rosie Lynch.
Kiedy zobaczyliśmy rodziców obie z Van podeszłyśmy do nich i ja przytuliłam
mamę, siostra tata. Tulilibyśmy się i cały rok. Jednak usłyszeliśmy że są
wzywani. Tata podszedł do Rossa. Podał mu dłoń. I rzekł
-Uważaj na moje skarby, dbaj o nie
-Będę * powiedział również
przytulając się tak po męsku z moim ojcem. Mama jednak mnie zdziwiła
przytuliła go mocno do siebie i szepła coś do ucha żebyśmy obie nie słyszały.
Jeszcze raz ich przytulimy po czym patrzyliśmy, patrzyliśmy jak znikają. To
niesprawiedliwe. Oj kompletnie niesprawiedliwe. Patrząc tak na nich, miałam
nadzieje że zaraz się obrócą i powiedzą żartowaliśmy zostajemy. Ale rozumiałam
ich to tak jakby i ja rezygnowała z aktorstwa, muzyki i modelingu, wiedziałam
to doskonale. Już mieliśmy nawracać. Na szczęście był Ross, a w jego ramionach czułam się najlepiej.