Moje serce właśnie zostało złamane. Laura umiera, a
mnie nie ma przy niej. * powiedziałem
tylko a wszyscy spojrzeli na mnie i na Menadżera
-Ross, wybierz kariera czy miłość
-Czy nie mogę na kilku występach się nie pojawić?
-Nie, to wykluczone!, dopiero zaczęło się wasze (Tournee>?, chodziło tutaj o to że wszędzie się pokazują. ) fanki lecą na Ciebie, bez Ciebie
koncert się nie uda * spojrzałem na resztę. Musiałem podjąć najważniejsza
decyzje na świecie nie miałem pojęcia jednak jak to zrobić....
Perspektywa śpiącej Laury
To nie samowite widać początek i koniec, tak sobie
pomyślałam że po ra na koniec, tak ten cały teatr powinien się zakończyć. A
może przypomnę sobie jak to było. Jak to było zanim poznałam jego. To on
przewrócił mój świat do góry nogami. To dzięki niemu poznałam smak miłość. Nie
rozumiem jednak dlaczego ciągle przypominają mi się słowa, dlaczego pamiętam
tyko te złe chwile. Dlaczego. Nie pojawia się Ross z rodzeństwem dlaczego.. I
nagle poczułam uderzenie swego serca, zabolało, przecież już tłumaczyłam że nie
chce być tutaj, chce wejść do białej bramy jest taka piękna, przecież to ma być
koniec. Żaden początek.
Przypomnienie z początku znajomość Rossa i Laury :
-Przepraszam nie patrzyłam jak idę, ale ty również nie
patrzyłeś
-No chyba sobie jaja ze mnie robisz, nie patrzysz jak
chodzisz i to moja wina?. A co ja Twój pilot?, Jak ja teraz wyglądam,
zadowolona jesteś?, dojrzę że jestem spóźniony to jeszcze muszę się iść
przebrać, co za....
-Co za ... No dokończ!, Palant
-Dzikus, mam nadzieje że się nigdy nie spotkamy.
-Wierz mi że ja też mam takie marzenie
-Zabawna jesteś
-A ty śmieszny. Palant
Coś znów uderzyło w moje biedne martwe serce.
Perspektywa Naratorra
-Jest puls * odpowiedział lekarz
-Dzięki Bogu
* spojrzał na dziewczynę i pogłaskał ją po policzku. * Walcz!, jesteś
taka młoda tyle przed Tobą.Tam na dworze jest mnóstwo fanów, oni czekają na
Ciebie!!!. Poprawili ją na łóżku po czym wyszli.
-Boże dziękuje !! * powiedziała brunetka uśmiechając
się delikatnie przez łzy. Wszyscy tu płakali. Stan Laury z dnia na dzień był coraz gorszy, nie było żadnej poprawy.
Tak samo czuł się chłopak, setki kilometrów dalej, ciężko żyło mu się ze
świadomością że jego ukochana umiera a on nie może nic zrobić. Podpisał kontrakt. Nie może tak po prostu odejść, musi zaśpiewać na każdym koncercie.
Każdym bez wyjątków. Zdecydowanie. To
dzięki temu że jest sławny, ma świetny głos i wygląd, każda dziewczyna na świecie za nim szaleje, on
natomiast szaleje za jedną za jego jedną jedyną Laurą Marią Marano. Więc nic dziwnego że nie mógł się doczekać
końca koncertowania.
*Perspektywa Rossa*
Leżałem na łóżku i przeglądałem umowę, przecież
jakiś haczyk musi być, Musze lecieć do Laury, to nie możliwe. Zacząłem płakać.
Nawet nie pozwolą mi się z nią pożegnać?. Kiedy umrze?. Nigdy już nie ujrzę jej
słodkiej buzi , różowych policzków i szerokiego uśmiechu na twarzy kiedy mówi
,,ty idioto”. Nigdy nie poczuje smaku jej ust. To nie możliwe. A gdybym tak....
-Ross? * weszła do pokoju moja zapłakana siostra. *
Co jest?
-Myślę co zrobić by mógł jechać do Lau...
-Co? jak?
-Ross, mamy koncerty od piątku do niedzieli. A co z
resztą tygodnia?. Mamy tylko wywiady, zdjęcia. Co jakbyś znikł..?
-Od niedzieli po koncercie a wrócił w piątek rano
-Bingo braciszku tym sposobem zdążysz się pożegnać z
Lau
-Masz rację, muszę ją zobaczyć chociaż ostatni
raz... * weschłem, śmierć była nieunikniona jednak nie chciałem mówić tego
głośno. * Dziś po koncercie lecę
-Tak a ja dam Ci plan gdzie będziemy w czwartek
przylecisz do nas * odparła uśmiechając się do mnie
-Kocham Cię siostro
-Wiem, ale pamiętasz co mi obiecałeś
-Dobrze * przytuliła go blisko do siebie Ros też się
przytulił nie mógł się doczekać spotkania z ukochaną. Obiecał jednak Rydel że
nigdy jej nie skrzywdzi tak więc postanowił.
Narrator :
-Laura, obiecaj że śpisz tylko na trochę * znów
pojawiła się siostra Laury. Więc zamiast mówić płakała
-Zostaniesz ciocią, ciocią rozumiesz, masz być
chrzestną mojego dziecka. Kochanie pamiętasz?, razem na zawsze, nie opuszczaj
mnie mała, proszę Cię nie teraz kiedy Cię potrzebuję tak bardzo Cię kocham Lau
* powiedziała łapiąc ją za dłoń i mocno do siebie ściskając. Ktoś wszedł do
pokoju.
![Znalezione obrazy dla zapytania: vanessa marano cry gif"](https://i.pinimg.com/originals/d6/4a/c4/d64ac4143edd0bbb8538bdadf960380c.gif)
-Pamiętam jak dziś dzień w którym Cię urodziłam.
Byłaś taka malutka nie winna jak teraz. Otworzyłaś po raz pierwszy oczy.
Widziałam Twoją miłość do mnie. I te wielkie oczy. Tak pięknie na mnie patrzyły,
wiedziałam w tamtej chwili że jesteś moim największym scześciem, a Van?,
uwierzysz że nie była o Ciebie zazdrosna?, sama się w Tobie zakochała i nazwała
Cię swoją laleczką. Później zaczęła do Ciebie mówić mała. I tak zostało, moja
śliczna. Pośpij tylko trochę dobrze?. Nic więcej, nie chce byś mnie opuściła,
wiem że jedna nogą tam jesteś i zastanawiasz się czy tam iść. Wiem to czuje,
czuje że się poddałaś. Nie rozumiem tylko dlaczego. Masz tutaj wszystko,
rodziców którzy Cię kochają.. Siostrę która chce uśmiercić dziecko byś wróciła.
Chłopca który jak sama mówiłaś Cię kocha, a może kochał. Ale Lau kochanie
uwierz że przez jednego chłopca nie ma co rezygnować, jestem pewna że w Twoim
życiu pojawi się jeszcze setka innych Rosów. Naprawdę.
-Doby wieczór * mówi do Pani Marano Raini z Calumem
-Wymiana?
-A która jest ?
-3 rano
-Dobrze, to wymiana. Kochanie przyjdę tutaj jak
tylko będzie moja kolejka. * Pani Marano wyszła z pokoju by Raini i Calum zajęli
jej miejsce.
-Tak bardzo Cię kocham * odpowiedział chłopak łapiąc
ją za dłoń *to nie możliwe że chce nas opuść.
-A ja wcale nie jestem zazdrosna * odparła brunetka
uśmiechając się przez łzy. * wiesz ile fanów czeka aż się obudzisz?. Ile
misiów leży przy schodach ..>?, ile kwiatów, zdjęć. Transparentów. Oni się
kochanie nie poddają ty też się nie poddawaj proszę Cie. Tak bardzo Cię kocham,
jesteś dla mnie jak siostra.....
Gdzie indziej. Vanessa zmierzała właśnie do
szpitala.
*Perspektywa Rossa *
Znów byłem w
Maiami. Szkoda tylko że tak w smutnym powodzie. Spojrzałem na wejście do
szpitala. Pełno kwiatów, Misiuków i zdjęć Laury.
-Odwiedzasz Laurę? * pyta mnie jakaś dziewczyna
-Tak idę do niej
-Obiecuje * odparłem po czym weszłam do szpitala.
Podeszłemu grzecznie do kobiety w okienku.
-Dobry wieczór
-Dobry wieczór, wiesz która jest godzina
-Nie mam pojęcia, ale na pewno młoda
-Nie żartuj sobie w jakiej sprawę
-Przyszyłem odwiedzić Laurę Marano
-Ktoś
rodziny?, ilu was jeszcze jest
-Jestem jestem... proszę mnie wpuść
-Jaja sobie ze mnie robisz?
-Nie nie robię. Proszę mi powiedzieć w której jest
sali
-Nie nie zrobię tego
-Mam wezwać ochronę?
-tak chce spotkać się z dziewczyną którą kocham
-Ochrona
-Nie!!! * wrzasnęła z daleka Vanessa Spojrzałem na
nią.