https://rauranazawsze.blogspot.com/2019/11/postacie-cz-2.htmt
Laura i Ross początek jak i koniec ich znajomość. Spotykają się przypadkiem, mając nadzieje że już nigdy się nie spotykają. Los jednak chce inaczej ich rodzeństwo się spotyka a to oznacza wspólne wyjścia, imprezy... Na dodatek Ross jak i Laura grają w jednym serialu.....
poniedziałek, 25 listopada 2019
poniedziałek, 18 listopada 2019
Rozdział 32 ( sezon 2 odcinek 16) OSTATNI ROZDZIAŁ SEZONU 2
*Perspektywa Rossa*
Czas mijał, z miesiąca na miesiąc wydawało mi się że wygoda to jak tydzień. Jeden tydzień odpowiadał miesiącowi. Ale to tylko dlatego że od piątku do niedzieli byłem na koncertach, a od poniedziałku do czwartku, a czasem uparcie do piątku byłem u Lau. Nie mogłem od niej odejść. Tym bardziej że jej stan się poprawiał. I jak to lekarz powiedział nie tak dawno ,, Laura, zaczęła walczyć, to zabawne ale myślę że to dzięki temu chłopakowi, kiedy jest blisko niej nie ma nagłego napadu serca, ona walczy próbuje sama, ona się próbuje uratować. A kiedy go nie ma. no cóż musimy stale ją obserwować i obserwować. Myślę że jeśli w najbliższym stanie nie pogorszy się jej stan. „ I to dla nas był ideał, A Rydel była szczęśliwa że znów może rozmawiać z przyjaciółka. Z Van, jedna i druga mówiły sobie wszystko były jak siostry którymi kiedyś tam miały być... W końcu nastał 6 miesiąc naszego występu ostatni.
I koniec, tak zakończyliśmy koncerty, pół roku minęło a ja nie mal biegiem poleciałem po bagaże by lecieć samolotem znów do Laury. Tak bardzo za nią tęskniłem. Jak tylko doleciałem szybko pobiegłem wraz z plecakiem do szpitala. Znów zobaczyłem znicze kwiatki i transparenty przed jej szpitalem.
Czas mijał, z miesiąca na miesiąc wydawało mi się że wygoda to jak tydzień. Jeden tydzień odpowiadał miesiącowi. Ale to tylko dlatego że od piątku do niedzieli byłem na koncertach, a od poniedziałku do czwartku, a czasem uparcie do piątku byłem u Lau. Nie mogłem od niej odejść. Tym bardziej że jej stan się poprawiał. I jak to lekarz powiedział nie tak dawno ,, Laura, zaczęła walczyć, to zabawne ale myślę że to dzięki temu chłopakowi, kiedy jest blisko niej nie ma nagłego napadu serca, ona walczy próbuje sama, ona się próbuje uratować. A kiedy go nie ma. no cóż musimy stale ją obserwować i obserwować. Myślę że jeśli w najbliższym stanie nie pogorszy się jej stan. „ I to dla nas był ideał, A Rydel była szczęśliwa że znów może rozmawiać z przyjaciółka. Z Van, jedna i druga mówiły sobie wszystko były jak siostry którymi kiedyś tam miały być... W końcu nastał 6 miesiąc naszego występu ostatni.
I koniec, tak zakończyliśmy koncerty, pół roku minęło a ja nie mal biegiem poleciałem po bagaże by lecieć samolotem znów do Laury. Tak bardzo za nią tęskniłem. Jak tylko doleciałem szybko pobiegłem wraz z plecakiem do szpitala. Znów zobaczyłem znicze kwiatki i transparenty przed jej szpitalem.
-Jesteście niesamowici. Myśle że zaraz się obudzi
-Ucałujesz ją od nas?
-Pewnie * uśmiechnąłem się po czym weszłem do
szpitala, zmierzałem właśnie do pokoju gdzie leżała Laura. Nie zobaczyłem
nikogo znajomego. Poleciałem do pielęgniarki.
-Gdzie jest.>?
-Brunetka z 260.? *Zapytała wiedząc że o nią będę
pytać
-Tak
-W sali operacyjnej
-CO?, ale jak to przecież
-Dziś, jej stan się pogorszył właśnie ją operują.
Żebra źle się zrosły i trzeba na nową je łamać. Po za tym jej tętno ciągle
słabnie
-470 sala
operacyjna * powiedziała, kiedy już biegłem. Biegłem po schodach bo winda
okazała się dla mnie za wolna. Kurwa mać!, wrzasnąłem kiedy byłem już blisko.
-Dwa miesiące, dwa miesiące i ją odłączą * Płakała
Ellen wtulając się w męża który również płakał. Raini była przytulona do Calma
który tylko spojrzał na mnie machnął dłonią i wtulił się w włosy dziewczyny.
Andrew siedział na krześle i trzymał się rękami za głowę.
-cześć czy.>?
-Nie nic* powiedział spoglądając na mnie on również
płakał.
-Jej rodzice zastanawiają się czy nie pozwolić jej
odejść, ona tak bardzo chce odejść
-Jeszcze nie dawno było dobrze * odparłem spoglądając
na wszystkich. Wtedy pojawił się jakiś facet, nie miał radosnej nowiny.
-Czy Państwo przemyśleli decyzje?
-Tak
-Nie * odparł Pan Damiano * Nie pozowle jej umrzeć
-Proszę Pana jeszcze jeden taki wysoki i jej serce
przestanie samo pracować, jest wyczerpana, nie ma siły walczyć. * to był jak
piorun jak błyskawica która trafiła w moje serce. Tracę Laurę, spojrzałem się
na jej ojca a on na mnie. Oboje chcieliśmy jak najlepiej. Nie wierzyłem że to mówię, nie wierzyłem że to
ja zabieram głos jako pierwszy
-Proszę Panie Damianom, kocham ją, nie wyobrażam
sobie życia bez niej, ale nie chce by cierpiała skoro chce od nas odejść. Nie
przedłużajmy tego, ona cierpi * Van która właśnie weszła na własnych
nogach do nas złapała mnie za rękę. Po
czym zaczęła ze mną iść w stronę rodziców. Płakała, wiedziałem że nie może
wyduś słowa, dławiła się płaczem od środka.
-Ross ma rację tato * pobłyskała się po brzuchu *
Laura od początku uparła się że nie chce do nas wrócić. Od początku jej się
sprzeciwialiśmy. Kocham ją naprawdę bardzo mocno, ale to już pora, pora pozwolić
jej odejść.* Raini wybuchła płaczem tak jak Van będąc w moich ramionach.
Odważyła się w końcu odważyła się powiedzieć to na głos. To co ciągle zabijało
ją od środka. Mocno ją przytuliłem, to straszne straciłem ją, straciłem ją
dawno ale dopiero teraz czuję że na
zawsze.
-Ross z Van mają rację. Znasz dobrze Laurę, jak się
na coś uprze to koniec. Ona po prostu chce przejść tam. * odrzekła jej matka.
Zwróciłem się do lekarza
-Proszę pozwolić nam się z nią pożegnać, tylko o to
prosimy * powiedziałem do niego a on kiwnął głową. Nikt do końca tego nie
chciał. Pierwsza poszła jednak Rainie. A do mnie podeszła
Ellen.
-Wiesz co mimo tego że namieszałeś w głowie mojej
małej córeczki, wiem że jesteś wspaniałym człowiekiem i cieszę się że istniałeś
w jej życiu, na pewno wiele przeszliście, na pewno wiele się dowiedzieliście.
Jestem tego pewna. * Odparła patrząc na mnie
-Dziękuje, jest Pani miła
-To ja dziękuje. Dziękuję za to że opiekowałeś się
nią kiedy nas nie było * Powiedziała przytulając mnie do siebie. Czułem się
dziwnie , spojrzałem na Pana Damiana, podał mi rękę, jego żona oddaliła się od
nas by iść do Van.
-Cieszę się że istniałeś w jej życiu, nigdy Ci tego
nie zapomną * powiedział klepiąc mnie w plecy. Czy zostałem przyjęty do ich
rodziny.>?.Podszedł do mnie Andrew.
-Wiesz stary jesteś w porządku * powiedział patrząc
na mnie* Muszę Ci coś powiedzieć. Kiedy pocałowałem Laurę na tym koncercie a
ona prawie spadła..później podczas rozmowy powiedziała mi że
zakochała się w Tobie. Powiedziała że za pół roku przyjedziesz i w końcu
będziecie razem * powiedział po czym zostawił mnie samego.
Narrator
-Tak długo się trzymałaś. Myślałam że Ci się udało
myślałam że wyjdziesz z tego by znów ze mną iść na zakupy * powiedziała przez
łzy. * Myślałam że nagramy razem wspólny serial. Jako mogliśmy się
zaprzyjaźnić, przez kilka miesięcy. Kocham Cię kocham Cię jak siostrę i zawsze
będę * powiedziała całując brunetkę w czoło po czym wyszła. Następna osoba jak
weszła do pokoju to była mama Ally
-Ależ jesteś uparta młoda damo, naprawdę nie chcesz
być z nami na ziemi.>?, chcesz w tak młodym wieku osierocić sioste?, chcesz
bym zaczęła chodzić w czarnym?. Tak strasznie Cię kocham córeczko. Na mnie
jeszcze nie pora, ale za niedługo spotkamy się tam na górze, obiecuję Cię i
znów będziemy razem * pocałowała córkę w czoło i pogłaskała po policzku * Tak strasznie
będę tęsknić. Kocham Cię maleńka * odrzekła zaczynając już ostro płakać. *
Blondyn ciągle spoglądał na drzwi wejściowe zastanawiał się czy jego rodzeństwo
zdąży pożegnać się z dziewczyną. Nie powiedział Van że Rik też tutaj będzie,
zapomniał całkowicie o tym że chłopak miał się wgl nie dowiedzieć o ciąży. Ale
przecież rodzeństwo jego traktowali Laurę jak młodszą siostrę, więc w czym
problem?. Z Sali dziewczyny wyszła płacząca Ellen, do sali wszedł Damian.
Damian nie był pewny czy kleknąć i prosić by została. Nie wiedział do końca
jak pożegnać się ze swoim dzieckiem. Jak to możliwe że w wieku 20 lat
dziewczyna odchodzi. Odchodzi z tego świata. Pocałował ją w czubek głowy po
czym złapał za rękę.
-Bardzo Cię kocham córeczko wiesz * odpowie po czym
wyjdzie z sali. Sam zacznie płakać, zaczęło docierać do niego to że jej nigdy
już nie zobaczy. Wtedy pojawiła
się moja rodzina, widziałem ból w oczach Van kiedy zobaczyła Rika. A on był tak zaskoczony brzuszkiem Van że nie potrafił powiedzieć nawet dzień dobry. Podbiegł do dziewczyny i mocno ją przytulił.
się moja rodzina, widziałem ból w oczach Van kiedy zobaczyła Rika. A on był tak zaskoczony brzuszkiem Van że nie potrafił powiedzieć nawet dzień dobry. Podbiegł do dziewczyny i mocno ją przytulił.
-Van kocham Cię
-Rik, kocham Cię * powiedzą sobie wpatrując się w
siebie * Czy ty czy my będziemy mieli dziecko? * zapyta patrzeć na brzuch
-Tak Rik, będziemy rodzicami * odpowie Van * chodź
pożegnać się z Laurą. Pójdą do sali a mnie mocno do siebie przytuli Rydel która
też zacznie płakać.
-Trzymasz się?
-Nie, mam wrażenie że moje serce zostało wyrwane, to
ja słysząc diagnozę, zaproponowałem rodzicą z pomocą Van że powinni pozwolić jej
odejść. Ryd ona tak bardzo chce odejść. Nie walczy * powiedziałem powstrzymując
łzy. Ale one zaciekle ze mną walczyły by wydostać się na zewnątrz. Do pokoju
Laury wszedł Rik z Van. Van usiadła obok siostry i wzięła jej rękę.
-To Twoja siostrzenica, niestety nie zdążysz jej
poznać na żywo. Tak bardzo Cię kocham maleńka, mam nadzieje że z góry będziesz
na nas patrzeć i pomożesz mi ją wychować.
-Laura, zawsze byłaś, jesteś i będziesz dla mnie jak
młodsza siostra, do zobaczenia tam na górze skarbie, trzymaj się * powiedział
całując ją w czoło i biorąc Van pod rękę. Siostra schyliła się i również
pocałowała ją w czoło
-Żegnaj kochanie. Pamiętaj zawsze razem, to nigdy się
nie zmieni * Powiedziała wychodząc od niej z sali. Następnymi którzy pojawi się
byli Calum, Rocky i Ell. Każdy z nich uronił łzę widząc ją tak leżącą...............
Oficjalnie piszę że blog zostaje na chwilę czasu zatrzymany.
Od dziś nie będzie żadnych postów.... ( związaną z tym blogiem )
Po prostu robię przerwę świąteczną, jakby nie patrzeć wkrótce święta. Trzeba wszystko ogarnąć ;(
Prawdopodobnie najnowszy Sezon jak i rozdział w nowym roku. Oczekujcie go :)
Oficjalnie piszę że blog zostaje na chwilę czasu zatrzymany.
Od dziś nie będzie żadnych postów.... ( związaną z tym blogiem )
Po prostu robię przerwę świąteczną, jakby nie patrzeć wkrótce święta. Trzeba wszystko ogarnąć ;(
Prawdopodobnie najnowszy Sezon jak i rozdział w nowym roku. Oczekujcie go :)
poniedziałek, 11 listopada 2019
Rozdział 31 ( sezon 2 odcinek 15)
Nie pamiętam by kiedykolwiek Vanessa tak wyglądała.
Na kiedy nocowała u nas, a kiedy wstawała na śniadanie z Rikiem wyglądała
bosko. Oczy poturbowane, jakby od kilku dni próbowała zasnąć. Płacz ciągnący
się niezliczoną ilość razy. Na bank jechała na tabletkach uspokających jestem
tego pewny, to aż nie możliwe by była spokojna. Nogi trzęsły jej się, na mój
widok czy przez to że jest padnięta..>?
-On jest z rodziny * powiedziała
-Oj Van * powiedziałem przytulając ją mocno do
siebie, szybko i mnie pobiegła i szybko się do mnie przytuliła. Mocno * tak
bardzo się boje
-Już dobrze, jestem
-Chodź do Laury * powiedziała łapiąc mnie za dłoń i
ciągnąc w stornie sali gdzie leży ona. Mój ideał. Spojrzałem na ludzi siedzących
na krzesłach. Rodzice Laury i Van śpiący. Boże
ile oni już nocowali w tym szpitalu. Weszłem do pokoju. Pierwsze co
zobaczyłem to mojego ideała. Śliczna chociaż strasznie zmęczona Laura. Wszędzie
dookoła niej podłączone jakieś kable. Spała jak anioł spokojnie, tak również
chodził że tak powiem jej tętno i serce, strasznie słabo. W końcu ujrzałem
Raini i Calma jeden po jednej stronie drugi po drugiej, oboje trzymali ją za
dłonie i spali.
-Hej * powiedziałem budząc ich Raini z płaczem mocno
się do mnie przytuliła. Rudzielec natomiast przybił ze mną piątkę
-Dobrze że jesteś
-Wiem * odparłem patrząc na Lau.
-OK, masz godzinę potem wymiana Lau jest moja
-Zgoda * powiedziałem i kiedy wyszli, ja pocałowałem dziewczynę w głowę. i usiadłem przy niej.. * Laura Kochanie, wiesz Kim jestem prawda?, a jeśli nie wiem,
bądź zapomniałaś jestem Ross Lynch ten
drań w którym się zakochałaś, ten idiota który złamał Twe serce, pewnie dlatego
nie chce walczyć. Prawda? . Bo Cię zraniłem, dziewczyno kocham Cię tak mocno że
nawet nie wyobrażam sobie jak bardzo. Jesteś powodem dla którego żyje, jesteś
pierwszą i ostatnią myślał każdego dnia. Kocham do Ciebie wracać, kocham być
przy Tobie. Kocham jak się złościsz, kocham jak jesteś szczęśliwa. Naprawdę.
Nie wierze że nie chcesz walczy. Nie mówię byś mi wybaczyła, nie mówię byś
nagle się obudziła i powiedziała wynoś się stąd, nie z cierpię tego. Ale jeśli
kochasz to wróć. Wróć do nas. * dotknąłem jej zimnej dłoni. Jej tętno od razu
było lepsze jak i jej serce. Nie wiem dlaczego ale pojawili się lekarze.
-To niesamowite * odparł lekarz patrząc na mnie
-Jesteś z godzinę a jej stan się polepszył
-Myśli Pan że to prze zemnie?
-Jestem tego pewny młody człowieku. Laura zaczęła
walczyć w chwili kiedy wyczuła że jesteś * wszyscy stali w drzwiach. Zaczęli się
uśmiechać to zmiana, zważywszy ich ból
przez tak długi czas. A ja zrozumiałem że Musze tu zostać, może się nawet
obudzi. Złapałem ją za dłoń
-Walcz, walcz o nas Laura, jestem pewny że chcesz
tego tak mocno jak ja. Jestem pewny że mnie nadal kochasz, możemy być razem,
możemy ale musisz o nas powalczyć kochanie. Proszę Cię. * powiedziałem uśmiechając się pod nosem. Lau
lepiej się czuje, jej stan się polepszył i prawdopodobnie to dzięki mnie, to
naprawdę wspaniała wiadomość. Trzymałem jej rękę mając nadzieje że zaraz
się wybudzi i powie ,,A co ty tu robisz?”. Ale to ktoś inny złapał moją dłoń.
-Jak długo tu będziesz? * to Van usiadła z drugiej
strony, jej podkrążone oczy i ból w oczach nie dodawał otuchy, wiem jak ona
przeżywała to co spotkało Laurę, wiem jak ona cierpiała z tego powodu, jednak
coś w jej wyglądzie mi nie pasowało, przytyła zwłaszcza na brzuchu ale nie
chciałem jej mówić że jest gruba.
-Do czwartku w piątek zaczynają się koncerty.
-Mam nadzieje że będziesz częściej * powiedziała
uśmiechając się do mnie delikatnie.
-To wspaniale * odparła patrząc na swoją siostrę,
dotknęła jej policzka
-Tak wiem, ale nie robi to na mnie wrażenia, gdybym
mógł rzucił bym to wszystko byle być przy niej * odparłem patrząc na moją
brunetkę * Wiesz jak bardzo ją kocham
-Wiem, ale zraniłeś ją, zraniłeś tak mocno i
wepchałeś w łapy Andrewa.
-Są razem?
-nie, ale myślę że powinni być, Ona jest twarda
naprawdę, nie płakała przy mnie czy przy kim kol wiek. Płakała tylko w nocy
kiedy wszyscy spali. Kiedy myślała że wszyscy śpią.
-Tak jest twarda to naprawdę twarda kobieta. I masz
rację nie powinna być nigdy ze mną
-A czemu to zrobiłeś, czemu znów jesteś z Mitchell
-Potrzeby Disneya, twierdzą że zrobi dobrą reklamę
dla filmu * odparłem zapominając że nie powinienem tego mówić. Van spojrzała na
mnie po czym powiedziała
-Więc na potrzeby Disneya zerwałeś z miłością swego
życia?. A Rik zerwał ze mną.....
-Bo trzymał moją stronę, tak jak ty siostry.Ty mnie
wyzywałaś chociaż nie wiedziałaś co się dzieje, a on jak na brata przystało
trzymał moją stronę. Oboje z Rikiem
jesteśmy debilami największymi frajerami na świecie, mieliśmy wejście do nieba
i straciliśmy. Straciliśmy na zawsze. * powiedziałem całując Laurę w czoło *
chcesz z nią posiedzieć?
-musisz się podzielić nią nie ma wyjścia.
-Przepraszam * odrzekł wchodząc do środka.
Spojrzeliśmy na niego.
-To ja wyjdę * powiedziałem, całując jeszcze raz
Laurę i wychodząc.
-Poczekaj * odrzekła Van wychodząc ze mną na
korytarz, rodzice dziewczyn spali.
-Czy kiedy się obudzi będę mieć szanse z nim?
-nie wiem, nie wiem co siedzi w jej sercu * I nagle
usłyszeliśmy usłyszeliśmy pisk w jej sali. Weszłem do środka, a Van pobiegła po
lekarza. To nie mogło być to wbiegłem do Sali
-Nic, wziąłem ją za dłoń * Podeszłem do łóżka i
zacząłem szepcze do Laury.
-Proszę Cię, nie odchodzić. Tak bardzo Cię kocham
bardzo mocno, proszę Cię zostań ze mną jeśli kochasz błagam, zostać jeśli
kochasz * szeptem do niej dotykając jej policzek. W tym samym momencie
odcuneliśmy się od niej z Andrewem bo pojawili się lekarze. Szybko odpięli z
niej ubranie i zaczęli robić masaż serce.
-Wyjdź * powiedziała pielęgniarka do naszej trójki.
Van się rozpłakała przytuliłem ją do siebie. Czy ona była zawsze taka grubsza
na brzuchu.>? Van spojrzała na mnie i zakryła brzuch. Spojrzałem na jej
rodziców a potem znów na nią.
-Van ty jesteś w ciąży? * szeptem patrząc na nią
-To, to wspaniale!, na pewno się ucieszy
-Nie, nie zamierzam mu powiedzieć i ty też nie
możesz *płakała dalej. Nie pytałem dlaczego mam siedzieć cicho, jednak coś
dobrego się wydarz wkrótce. Van i Rik zostaną rodzicami. Muszę ich jakoś
zmuście by się pojawili tutaj. On musi się dowiedzieć. Po chwili wyszli lekarze
i pielęgniarze.
-Moi drodzy * mama jak i ojciec dziewczyn wstali,
widać że mieszkanie w szpitalu nie sprzyjało im, a ciągle tabletki uspakające
Panią Marano przestały działać bo dziś płakała bez opamiętania. * Laura zaczęła
walczyć. To dziwne że zaczęła walczyć w chwili kiedy pojawił się ten chłopak *
powiedział wskazując na mnie a ja byłem najszczęśliwszym facetem na świecie.
Perspektywa Laury
Znów miałam blisko ,bardzo blisko do pójścia tam
gdzie jest tak pięknie, już prawie wchodziłam w bramę. To niesamowite
czułam...Szczęście, które nie do końca rozumiałam, czułam że jest przy mnie
Ross, wiedziałam że kocham go tak mocno że nie wyobrażam sobie iść bez niego,
więc dlaczego by go nie zabrać ze sobą, dlaczego miałby żyć na ziemi be zemnie.
Jestem beznadziejna chce miłość swego życia znów zostawić tutaj. Znów go porzuć
skoro teraz możemy być razem. I znów przypomniała mi się pewna scena.
Powrót do przeszłość....
-przyznaj się że lecisz na mnie
-Od urodzenia, Lecę na Ciebie aż się kurzy.
-Przestaniecie kiedyś się podrywać?, umówcie się na
randkę a nie. O koło diabelskie chodzicie!!
-Kto ostatni ten frajer!
-Gdzie ty mi się wepchałeś?
-Ty i Ross się w sobie zakochujecie więc daje wam
szanse
-Kolejny szaleniec * odparłam wsiadając do wagoniku.
* blondyn tylko się zaśmiał. Kiedy byliśmy na górze okazało się że jest awaria.
Kolejka stanęła a ja byłam w niebezpieczeństwie z wrogiem. Ale musiałam
musiałam przed śmiercią zapytać.
-Bo jestem ciachem, wszystkie się we mnie bujają *
przybliżyłam się do niego bardziej, prawie stykaliśmy się nosami.
-Ale ja ni jestem każda, a za trzy miesiące już
nigdy Cie nie zobaczę
-Nie tak prędko kochanie, za trzy miesiące będziemy
może w połowie sezonu. Nie wiadomo ile będziemy grając.
-Ugrałeś to prawda?
-Tak, wiesz od początku wiedziałem że jesteś siostrą
Van. Tą psychopatką która będzie chciała mnie zabić.
-Wiesz teraz nie marze o niczym innym
-Zabawne bo ja też
-Co to co to było!
-Palant!
-nie wierzę, taka duża dziewczyna się boi
-nie boję się, boję się tego że umrę przy debilu
-Chodź przytulę Cię
-Nie dzięki
-boisz się że się zakochasz
-A ty ciągle to samo?
-Około godziny potrwa awaria
-Przestań to powtarzać Ross
-Jak będę powtarzali to...
-To nie zakocham się w Tobie?
-To sobie to utrwalisz
-Boże co to było
-Przytul się do mnie
-nie
-Uspokój się nic nam nie jest
-nie
-Spokój
-nie
-Już
-Nie!! * krzykłam a on w tej samej chwili ujaił mój
podbródek i mnie pocałował. Skuteczna strategia by mnie uciszyć nie ma co.
Odzajemnił pocałunek. Nie wiem dlaczego po prostu genialnie całował. Oj
genialnie tak subtelnie tak romantycznie. Tak idealnie. Jednak po chwili
przypomniałam sobie jego słowa ,,zakochasz się we mnie nigdy uwagi na to jak wygląda. Bawiła się świetnie.
Jej śmiech roznosił się po połowie wesołego miasteczka. Jak ja z nią wytrzymam
te 3 miesiące. Trzy miesiące udawanie że jest moja koleżanką. W końcu gra się
skończyła i wygrała Laura
sobota, 9 listopada 2019
Nowy blog xd Czas ruszać z tym koksem....
Laura ma sen, śni jej się chłopak o szczenięcych oczach. Ross również ma sen, śni mu się śliczna ciemnowłosa dziewczyna. Spotykają się przypadkiem, kiedy dziewczyna za namową siostry pojawia się w Miami. Na tydzień. ( Jako wakacje ). Tam poznaje chłopaka ze snu. Przez tydzień bawią się swoimi uczuciami. Nie zdając sobie sprawy z tego że są sobie pisani. Kiedy nadchodzi ostatni dzień, dziewczyna decyduję się zakończyć to wszystko i wrócić do swojej kariery. Ross zaczyna od zera, jak i Laura.
https://rauranazawsze.blogspot.com/2019/11/postacie-cz1.html
poniedziałek, 4 listopada 2019
Rozdział 30 ( sezon 2 odcinek 14)
Moje serce właśnie zostało złamane. Laura umiera, a
mnie nie ma przy niej. * powiedziałem
tylko a wszyscy spojrzeli na mnie i na Menadżera
-Ross, wybierz kariera czy miłość
-Czy nie mogę na kilku występach się nie pojawić?
-Nie, to wykluczone!, dopiero zaczęło się wasze (Tournee>?, chodziło tutaj o to że wszędzie się pokazują. ) fanki lecą na Ciebie, bez Ciebie
koncert się nie uda * spojrzałem na resztę. Musiałem podjąć najważniejsza
decyzje na świecie nie miałem pojęcia jednak jak to zrobić....
Perspektywa śpiącej Laury
To nie samowite widać początek i koniec, tak sobie
pomyślałam że po ra na koniec, tak ten cały teatr powinien się zakończyć. A
może przypomnę sobie jak to było. Jak to było zanim poznałam jego. To on
przewrócił mój świat do góry nogami. To dzięki niemu poznałam smak miłość. Nie
rozumiem jednak dlaczego ciągle przypominają mi się słowa, dlaczego pamiętam
tyko te złe chwile. Dlaczego. Nie pojawia się Ross z rodzeństwem dlaczego.. I
nagle poczułam uderzenie swego serca, zabolało, przecież już tłumaczyłam że nie
chce być tutaj, chce wejść do białej bramy jest taka piękna, przecież to ma być
koniec. Żaden początek.
Przypomnienie z początku znajomość Rossa i Laury :
-Przepraszam nie patrzyłam jak idę, ale ty również nie
patrzyłeś
-No chyba sobie jaja ze mnie robisz, nie patrzysz jak
chodzisz i to moja wina?. A co ja Twój pilot?, Jak ja teraz wyglądam,
zadowolona jesteś?, dojrzę że jestem spóźniony to jeszcze muszę się iść
przebrać, co za....
-Co za ... No dokończ!, Palant
-Dzikus, mam nadzieje że się nigdy nie spotkamy.
-Wierz mi że ja też mam takie marzenie
-Zabawna jesteś
-A ty śmieszny. Palant
Coś znów uderzyło w moje biedne martwe serce.
Perspektywa Naratorra
-Jest puls * odpowiedział lekarz
-Dzięki Bogu
* spojrzał na dziewczynę i pogłaskał ją po policzku. * Walcz!, jesteś
taka młoda tyle przed Tobą.Tam na dworze jest mnóstwo fanów, oni czekają na
Ciebie!!!. Poprawili ją na łóżku po czym wyszli.
-Boże dziękuje !! * powiedziała brunetka uśmiechając
się delikatnie przez łzy. Wszyscy tu płakali. Stan Laury z dnia na dzień był coraz gorszy, nie było żadnej poprawy.
Tak samo czuł się chłopak, setki kilometrów dalej, ciężko żyło mu się ze
świadomością że jego ukochana umiera a on nie może nic zrobić. Podpisał kontrakt. Nie może tak po prostu odejść, musi zaśpiewać na każdym koncercie.
Każdym bez wyjątków. Zdecydowanie. To
dzięki temu że jest sławny, ma świetny głos i wygląd, każda dziewczyna na świecie za nim szaleje, on
natomiast szaleje za jedną za jego jedną jedyną Laurą Marią Marano. Więc nic dziwnego że nie mógł się doczekać
końca koncertowania.
*Perspektywa Rossa*
Leżałem na łóżku i przeglądałem umowę, przecież
jakiś haczyk musi być, Musze lecieć do Laury, to nie możliwe. Zacząłem płakać.
Nawet nie pozwolą mi się z nią pożegnać?. Kiedy umrze?. Nigdy już nie ujrzę jej
słodkiej buzi , różowych policzków i szerokiego uśmiechu na twarzy kiedy mówi
,,ty idioto”. Nigdy nie poczuje smaku jej ust. To nie możliwe. A gdybym tak....
-Ross? * weszła do pokoju moja zapłakana siostra. *
Co jest?
-Myślę co zrobić by mógł jechać do Lau...
-Co? jak?
-Ross, mamy koncerty od piątku do niedzieli. A co z
resztą tygodnia?. Mamy tylko wywiady, zdjęcia. Co jakbyś znikł..?
-Od niedzieli po koncercie a wrócił w piątek rano
-Bingo braciszku tym sposobem zdążysz się pożegnać z
Lau
-Masz rację, muszę ją zobaczyć chociaż ostatni
raz... * weschłem, śmierć była nieunikniona jednak nie chciałem mówić tego
głośno. * Dziś po koncercie lecę
-Tak a ja dam Ci plan gdzie będziemy w czwartek
przylecisz do nas * odparła uśmiechając się do mnie
-Kocham Cię siostro
-Wiem, ale pamiętasz co mi obiecałeś
-Dobrze * przytuliła go blisko do siebie Ros też się
przytulił nie mógł się doczekać spotkania z ukochaną. Obiecał jednak Rydel że
nigdy jej nie skrzywdzi tak więc postanowił.
Narrator :
-Laura, obiecaj że śpisz tylko na trochę * znów
pojawiła się siostra Laury. Więc zamiast mówić płakała
-Zostaniesz ciocią, ciocią rozumiesz, masz być
chrzestną mojego dziecka. Kochanie pamiętasz?, razem na zawsze, nie opuszczaj
mnie mała, proszę Cię nie teraz kiedy Cię potrzebuję tak bardzo Cię kocham Lau
* powiedziała łapiąc ją za dłoń i mocno do siebie ściskając. Ktoś wszedł do
pokoju.
-Idz do domu umyć się i coś zjeść posiedzę przy niej
* Powiedziała mama dziewczyny. jednak Van nie chętnie wstała, nie chciała opuszczać siostry chociaż na chwile. Kiedy wyszła to Ellen usiadła przy córce
całując ja w głowę.
-Pamiętam jak dziś dzień w którym Cię urodziłam.
Byłaś taka malutka nie winna jak teraz. Otworzyłaś po raz pierwszy oczy.
Widziałam Twoją miłość do mnie. I te wielkie oczy. Tak pięknie na mnie patrzyły,
wiedziałam w tamtej chwili że jesteś moim największym scześciem, a Van?,
uwierzysz że nie była o Ciebie zazdrosna?, sama się w Tobie zakochała i nazwała
Cię swoją laleczką. Później zaczęła do Ciebie mówić mała. I tak zostało, moja
śliczna. Pośpij tylko trochę dobrze?. Nic więcej, nie chce byś mnie opuściła,
wiem że jedna nogą tam jesteś i zastanawiasz się czy tam iść. Wiem to czuje,
czuje że się poddałaś. Nie rozumiem tylko dlaczego. Masz tutaj wszystko,
rodziców którzy Cię kochają.. Siostrę która chce uśmiercić dziecko byś wróciła.
Chłopca który jak sama mówiłaś Cię kocha, a może kochał. Ale Lau kochanie
uwierz że przez jednego chłopca nie ma co rezygnować, jestem pewna że w Twoim
życiu pojawi się jeszcze setka innych Rosów. Naprawdę.
-Doby wieczór * mówi do Pani Marano Raini z Calumem
-Wymiana?
-A która jest ?
-3 rano
-Dobrze, to wymiana. Kochanie przyjdę tutaj jak
tylko będzie moja kolejka. * Pani Marano wyszła z pokoju by Raini i Calum zajęli
jej miejsce.
-Tak bardzo Cię kocham * odpowiedział chłopak łapiąc
ją za dłoń *to nie możliwe że chce nas opuść.
-A ja wcale nie jestem zazdrosna * odparła brunetka
uśmiechając się przez łzy. * wiesz ile fanów czeka aż się obudzisz?. Ile
misiów leży przy schodach ..>?, ile kwiatów, zdjęć. Transparentów. Oni się
kochanie nie poddają ty też się nie poddawaj proszę Cie. Tak bardzo Cię kocham,
jesteś dla mnie jak siostra.....
Gdzie indziej. Vanessa zmierzała właśnie do
szpitala.
*Perspektywa Rossa *
Znów byłem w
Maiami. Szkoda tylko że tak w smutnym powodzie. Spojrzałem na wejście do
szpitala. Pełno kwiatów, Misiuków i zdjęć Laury.
-Odwiedzasz Laurę? * pyta mnie jakaś dziewczyna
-Tak idę do niej
-Obiecuje * odparłem po czym weszłam do szpitala.
Podeszłemu grzecznie do kobiety w okienku.
-Dobry wieczór
-Dobry wieczór, wiesz która jest godzina
-Nie mam pojęcia, ale na pewno młoda
-Nie żartuj sobie w jakiej sprawę
-Przyszyłem odwiedzić Laurę Marano
-Ktoś
rodziny?, ilu was jeszcze jest
-Jestem jestem... proszę mnie wpuść
-Jaja sobie ze mnie robisz?
-Nie nie robię. Proszę mi powiedzieć w której jest
sali
-Nie nie zrobię tego
-Mam wezwać ochronę?
-tak chce spotkać się z dziewczyną którą kocham
-Ochrona
-Nie!!! * wrzasnęła z daleka Vanessa Spojrzałem na
nią.
Subskrybuj:
Posty (Atom)